niedziela, 23 kwietnia 2023

Ślepy traf czy dojrzała świadomość chwili? Amatorskie zdjęcia, które zapisały doniosłe historie


Najbardziej popularne posty z tego bloga:

Niedawno wspominałem o ważnej roli, jaką mogą odegrać amatorzy z aparatem fotograficznym w dłoni w dokumentowaniu wydarzeń, dając nieco świeżego spojrzenia w świecie obrazów "produkowanych" w ramach ustrukturyzowanych wymagań wielkich agencji medialnych.

Poniżej spróbuję przedstawić kilka przykładów, potwierdzających opinię, że amatorzy, którzy znaleźli się w odpowiednim miejscu i czasie mają wielką szansę na udokumentowanie czegoś doniosłego, ważnego, a nawet przełomowego.

Nie wszędzie mogą stać zawodowi fotografowie z aparatem gotowym do akcji. W dzisiejszych czasach prawie każdy ma smartfon i może zrobić przyzwoitej jakości zdjęcie. Nie każdy jednak wie, co przed sobą widzi i jakie to ma znaczenie w szerszym kontekście. Często zdjęcia zrobione pod natchnieniem chwili są wrzucane do mediów społecznościowych, a ich autorzy nie znają - z racji swojego nieobycia w warstwach znaczeniowych przekazu wizualnego - wagi ujęć, które dane im było utrwalić.

Po paru chwilach, ewentualnie godzinach okazuje się, że zasięgi takich fotografii potrafią przekroczyć zasięgi postów na ten sam temat uznanych na rynku portali informacyjnych. W obliczu klęski własnego przekazu portale te - o ile trzymają rękę na pulsie - rzucają na front ekranów "zapierające dech w piersiach" zdjęcia internautów. Ratuje to klikalność, ale bezpowrotnie odbiera palmę pierszeństwa w masowej pamięci. 

Tak stało się w przypadku zdjęć irackich jeńców podczas 2. wojny w Iraku. Amerykańscy żołnierze "dla zabawy" robili zdjęcia torturowanym i poniżanym przez siebie więźniom w Abu Ghraib. Kadry zszokowały świat, podważając idee, z którymi USA wchodziło do Iraku, pokazując, że zwyrodnienie obyczajów nie jest tylko domeną armii dzikich najeźdźców. Ujęcia te wryły się w masową wyobraźnię dużo bardziej niż, swoją drogą doskonałe, zdjęcia tysięcy fotoreporterów i fotografów dokumentalnych, którzy miesiącami pracowali podczas wojny w Iraku, dostarczając wielu - można by sądzić - ikonicznych fotografii.

Torturowany iracki więzień podłączony do przewodów elektrycznych, zdjęcie pozyskane przez  Associated Press

Morze głów

Inna sytuacja była podczas wycofywania się armii amerykańskiej z Afganistanu w obliczu napierających sił Talibów. Zawodowych fotografów było niewielu, każde z ich zdjęć było na wagę złota, a i tak wszyscy najbardziej pamiętają ujęcie napakowanego do granic możliwości uciekinierami kadłuba samolotu towarowego. Zdjęcie zrobił jeden z członków załogi samolotu, a zostało udostępnione przez Defense One, agencję informacyjną Departamentu Obrony USA.

Tłum uciekinierów w z Afganistanu we wnętrzu samolotu transportowego, fot. Defence One

Morze głów było także motywem, który utorował "międzynarodową karierę" zdjęciu, które przedstawiało kolejkę po żywność w zrujnowanym wojną domową syryjskim obozie Yarmouk w Damaszku w 2014 r. Apokaliptyczny widok tysięcy głów wśród zrujnowanych budynków przypomina kadry z filmów katastroficznych. 

Nawet ujęcia z czasów 2. wojny światowej, gdzie ruiny, będące świadkami ogromnych zniszczeń w tkance miast, niejednokrotnie budziły grozę, nie dostarczały takich emocji jak zdjęcie z Yarmouk. Tutaj, grozę i przerażenie potęgowane jest właśnie obecnością tysięcy ludzkich głów, które widać po horyzont. Zdjęcia ruin miast po  zakończeniu 2. wojny światowej były ponure, przytłaczjące, obrazowały ogrom zniszczeń, ale były w znacznej większości pozbawione większej liczby ludzi. Na zdjęciu poniżej "czynnik ludzki" przesądza o dojmującym doświadczeniu obcowania z katastrofą humanitarną o wielkiej skali.


Ludzie czekający wśród ruin w kolejce po żywność, zdjęcie wykonane przez pracownika UNRWA (Agencja Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie ) a pozyskane przez Associated Press

W powyższych przypadkach można domniemywać, że osoby które wykonywały zdjęcia miały świadomość niezwykłości widoku, choć zapewne nie przeczuwały, że ich zdjęcie będzie udostępniane tak często i zobaczą je miliony widzów. O fakcie, że jakieś zdjęcie wyskoczy ze strumienia obrazów mediów społecznościowych - skazanych na cyfrowe zapomnienie - a wskoczy do archiwum kultury wizualnej decyduje wiele czynników, których nie sposób racjonalnie przewidzieć.

Zdjęcie amatorskie może mieć wielką moc oddziaływania

Wielokrotnie podkreślałem istotność włączania zdjęć amatorskich do kanonu zapisu wizualnego naszej historii. Nie inaczej jest w tym przypadku. Zdjęcia przypadkowe, zrobione mimochodem lub bez specjalnej świadomości chwili mogą i są niejednokrotnie doskonałymi świadkami historii. nie mniej jednak zawsze także podkreślam, że królestwo pojedynczych ujęć to zupełnie coś innego niż przemyślane, podlane głęboka wiedzą, cierpliwością i wyczuciem pogłębione serie zdjęć układające się w kompleksową, koherentną wizualną narrację. To potrafią  tylko profesjonaliści. 

Można to porównać do gry w golfa. Na 1000 amatorów, jeden trafi do odległego dołka za pierwszym razem, podczas gdy ta sztuka może nie udać się żadnemu z 10 zawodowców. Natomiast jeśli w grę wchodzi wygranie rozgrywki, w której liczy się wbicie piłek do kliku dołków z rzędu jak najmniejszą ilością uderzeń kija, zawodowcy będą bezkonkurencyjni.