niedziela, 29 marca 2020

Fotografie z czasu pandemii


Codziennie jesteśmy zasypywani tysiącami zdjęć z tegorocznej pandemii koronawirusa na świecie. Setki pracujących w terenie fotoreporterów stara się oddać na zdjęciach wpływ jaki na nasze życie wywarły konsekwencje samego wirusa jak i następstwa zmian jakim musieliśmy się poddać, aby ograniczyć możliwości dalszych zarażeń.


Wśród dominujących tematów przewijają się puste ulice niegdyś tłocznych miast, kiedyś gwarne place i parki dziś również świecą pustkami. Niekiedy, na tych ogołoconych z ludzi przestrzeniach publicznych daje się zauważyć ukradkiem przemykające osobniki z białymi  plamami maseczek na twarzach. Zresztą maseczki są w tych dniach atrybutem numer jeden, również dla fotografów, zarówno dosłownie - dla własnej ochrony - jak i na zdjęciach, które robią.


Kobieta w maseczce tańczy tango z mężczyzną bez maseczki
fot. Matias Baglietto /Reuters

Maseczka leży w kałuży w której odbija się fragment Kolosseum w Rzymie
fot. Alfredo Falcone /LaPresse /AP


Kiedy zasłaniać twarz

W naszym, zachodnim kręgu kulturowym zasłonięcie części twarzy towarzyszą ściśle określone okoliczności. Niekiedy łączy się to z potępieniem społecznym, jak choćby wtedy gdy pseudo kibice zasłaniają twarze, aby nie zostać zidentyfikowanym podczas bojek na ulicach. Tego samego chcą uniknąć polscy pseudo patrioci. Zachęcani przez skrajnie prawicowe partie tłumnie zjawiają się oni 11. listopada na Marszu Niepodległości w Warszawie aby w zakrytych twarzach wywrzaskiwać swoje chore slogany o umiłowaniu ojczyzny. 


Portret mężczyzny z zakrytą chustą z twarzą i kapturem na marszu niepodlegości
fot. Chris Niedenthal

Również sporo społecznego oporu budzi przenoszony do Europy i obu Ameryk przez muzułmańskie kobiety zwyczaj zasłaniania części twarzy. Niektóre kraje wprowadziły nawet ustawowy zakaz tego typu praktyk w przestrzeni publicznej.


Dwie kobiety w niqabach
fot. Tomasz Szustek

Na polu medycyny, na szpitalnych korytarzach, zakrywanie twarzy maseczką nie budzi już oporu ale gdzieś tam kiełkuje blada jeszcze postać strachu przed niewidocznymi zarazkami, wirusami i bakteriami. Kiedy osoby w maseczkach pojawiły się na ulicach naszych miast, strach ten przybrał konkretną i uzasadnioną formę. Częste występowanie tego motywu w fotorelacjach wpisuje się więc w kanon przedstawień naszego „czasu zarazy”. Jednocześnie zaczyna występować zjawisko nadreprezentacji "zamaskowanych" osób na fotografiach, które wynika ze zniknięcia bariery narusznania prywatności, nawet w miejscach publicznych. Obecnie, z zakrytą
większą częścią twarzy, przechodnie nie mają pretensji do fotografów ulicznych o naruszanie ich prywatności, czyli wizerunku twarzy.


Kobieta w maseczce na tle kartonów i skrzynek z napojamii pudeł na ulicy
fot.  Dina Litovsky/Redux 


Jednak nadmiar obrazów ludzi w maseczkach ochronnych w różnych konfiguracjach w miejskim otoczeniu, bez istotnych głębszych treści powoduje zbanalizowanie tego typu przedstawień. Każdy z nas widzi takie widoki przy okazji szybkiej wizycie w lokalnym supermarkecie. Nieco większe wrażenie robią zdjęcia osobników ubranych w białe bądź jaskrawe kombinezony i okulary ochronne. To nie jest jeszcze powszechny widok na naszych ulicach i wciąż budzi niepokój. Wiele powstało fotografii bazujących na kontraście tak ubranych członków służb medycznych i codziennych, z pozoru banalnych życiowych okoliczności. Takie ujęcia znamy także z czasów niedawnej epidemii Ebola z Afryki. 


Dwoje ludzi ubraych w kombinezony ochronne niesie osobę chorą
fot. Daniel Berehulak

Dwoje ludzi ubraych w kombinezony ochronne wyciąga z dołu w ziemi chorego mężczyzę
fot. Pete Muller

Cóż zatem pozostaje fotografom szukającym innych sposobów na interesujące ale i rzetelne przedstawienie i wyrażenie poprzez media wizualne, sytuacji w jakim znajduje się teraz świat. Wielu z nich udaje się do szpitali, gdzie przepełnione sale i korytarze dobitnie pokazują powagę sytuacji, zakres wyzwań i ogrom problemów. 

Ybrani w kombinezony ochronne członkowie personelu medycznego na sali z chorym na Covid
fot. Tristan Reynaud /Zeppelin


Wiele obrazów idzie w stronę pokrzepienia serc i przedstawia sceny z balkonowych występów artystycznych, którymi zamknięci w domach ludzie osładzają sobie niedogodności wielodniowej kwarantanny. 


Kobieta z gitarą na dachu bloku mieszkalnego
fot. Xavi Torrent/Getty

Inni skupiają się na pokazywaniu wizualnych zaskoczeń wynikających z tzw. „social distancing” czyli utrzymywaniu bezpiecznej (1-2m) odległości między ludźmi zmuszonymi do przebywania razem.

Ludzie w maseczkach na  ulicy stoją w odstępach od siebie z powodu koronawirusa
fot. Dinuka Liyanawatte/Reuters

Fabio Bucciarelli, znakomity włoski fotoreporter, udaje się z kolei wraz ekipą medyczną do domu jednego z chorych i tam robi fenomenalne zdjęcie, które dotyka do żywego. Cały reportaż znajduje się na stronach The New York Times’a tutaj


Chory leży w łóżku, z lewej pracownicy medyczni ,z prawej członkowie rodziny
fot. Fabio Bucciarelli dla NYT

Złożony chorobą, starszy wiekiem Włoch leży w łóżku w otoczeniu rodziny i sanitariuszy. Niespodziewanie kluczową dla wyglądu zdjęcia rolę zagrały tu kolor i faktura ściany oraz zawieszony na  niej obraz. Otoczenie łóżka przez 4 osoby potęguje nieodparte uczucie zatłoczenia, gęstej atmosfery. Frapująca plastyka obrazu przechodzi od pełnej ostrości na twarzy chorego po rozedrgane, przyciemnione winietą rozmazania przy skrajach zdjęcia. Choroba zakaźna wyciska swoje piętno na wnętrzu prowincjonalnego włoskiego domu, a jego mury skrywają odtąd grozę, która będzie i nam towarzyszyć.
Fotografia Bucciarelliego przypomina inne ujęcie, bardzo podobne w formie i przekazie. Zrobił je Ed Kashi z agencji VII, utrwalając konanie żony jednego z bohaterów jego reportażu.



5 osób wokół łóżka, na którym leży w pościeli chora osoba
fot. Ed Kashi/VII

Tego typu fotografie mocno angażują naszą wyobraźnie, silnie nas dotykając, bo operują kategoriami ostatecznymi i pochodzą z naszego świata. Umierający z Afryki nie są już w stanie poruszyć wiele osób – codzienne wiadomości mozolnie bombardują nas ujęciami kolejnych ofiar  klęsk nawiedzających afrykańskie kraje. Wojny, głód, epidemie karmią się trupami, ale to są zwykle odległe od nas rejony świata. Masowe ofiary wojen karteli narkotykowych w Ameryce Południowej wydają się odległe o lata świetlne od naszych problemów. Obojętność, aczkolwiek godna potępienia jest psychologicznie wytłumaczalna. Tym razem zdjęcia pochodzą z Europy i będziemy mogli na nich zobaczyć  naszych sąsiadów, znajomych, rodzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz