niedziela, 21 listopada 2021

Fotografie jako część wizualnej pamięci narodowej


Zachowujcie zdjęcia - to przyszłe dziedzictwo narodowe! 

Dyrekcja National Library of Ireland (Narodowa Biblioteka Irlandii) podpisała oficjalną umowę o przyjęciu do cyfrowego archiwum Biblioteki 6000 zdjęć organizacji YesEquality, która prowadziła ogólnokrajową kampanię mającą na celu zachęcanie do głosowania na „tak” w referendum w kwestii równości małżeństw w maju 2015 roku. Irlandia jest pierwszym krajem na świecie, który dopuścił do zawierania małżeństw osób tej samej płci w ogólnonarodowym referendum (62% obywateli głosowało za przyjęciem proponowanych rozwiązań).

Dyrekcja National Library of Ireland podpisuje umowę przyjęcia do swojego archiwum 6000 zdjęć kampani YesEquality promującej równość małżeństw tej samej płci w Irandii
fot. www.instagram.com/nationallibraryofireland/


To, co zaczęło się od oddolnych ruchów środowisk LGTB+ i przybierało formę pikiet, protestów, demonstracji, parad itp., przerodziło się w ogólnonarodową kampanię. Fotograficzna dokumentacja tego ruchu stałą się następnie częścią oficjalnego narodowego dziedzictwa.

Historia jest ciekawa z kilku powodów. Po pierwsze - dbałość o pamięć ważnych wydarzeń, zjawisk, które miały istotny wpływ na historię kraju. Być może, gdyby takie przejęcie archiwum zdjęć nie nastąpiło, uległy by one rozproszeniu, dezintegracji i w dużej części skasowaniu. Miejsce na dyskach Biblioteki Narodowej pozwoli zachować dla przyszłych pokoleń wizualny zapis tego, co działo się w Irlandii w przededniu referendum.

Taka praktyka to trend niezwykle istotny z punktu widzenia tworzenia historii, pamięci, tożsamości narodowej. Fotografie cyfrowe również się starzeją, a raczej starzeją się nośniki na których są zapisane. Przechowywanie ich w bezpiecznych warunkach biblioteki czy archiwum przedłuży im żywot i pozwoli - co również bardzo istotne - na wgląd do nich osobom zainteresowanym tematem pod kątem 
naukowym, dziennikarskim czy pragnącym dowiedzieć się czegoś ze zdjęć do jakichkolwiek innych celów.

Miałem okazję robić zdjęcia na jednej z parad równości w Dublinie, w której brali udział członkowie YesEquality, więc i podobne kadry mogły się znaleźć we wspomnianych 6000 ujęć przekazanych do Narodowej Biblioteki Irlandii.

A parada była szczególna dla Polski, bo Grand Marshal, czyli główną osobą prowadzącą paradę była polska posłanka Anna Grodzka - w tamtym czasie jedyna transpłciowa osoba na świecie zasiadająca w narodowym parlamencie. Nasza posłanka była także pierwszą osobą spoza Irlandii zaszczyconą tym tytułem.

Parada była huczna, wesoła, pstrokato-kiczowata, ale chyba wszystkim uczestnikom się podobała, a co dla Polaków z Polski trudne do uwierzenia - odbyła się bez kontrmanifestacji, rzucania kamieniami czy nawet obelgami, a Garda (irlandzka policja) była potrzebna tylko do kierowania ruchem pojazdów, bo parada - zgodnie z otrzymanym od władz miasta pozwoleniem, przeszła przez centralną ulicę metropolii powodując nieco korków na sąsiednich ulicach.

Anna Grodzka jako Grand Marshal na Pride Parade w Dublinie w 2013 roku.
Anna Grodzka jako Grand Marshal na Pride Parade w Dublinie w 2013 roku, fot. Tomasz Szustek

Anna Grodzka jako Grand Marshal na Pride Parade w Dublinie w 2013 roku.
Anna Grodzka jako Grand Marshal na Pride Parade w Dublinie w 2013 roku, fot. Tomasz Szustek

Anna Grodzka jako Grand Marshal na Pride Parade w Dublinie w 2013 roku.
Anna Grodzka jako Grand Marshal na Pride Parade w Dublinie w 2013 roku, fot. Tomasz Szustek


Inna refleksja, to już niestety smutna konstatacja nad miejscem, w jakim znajduje się polski dyskurs społeczny. Podczas kiedy inne kraje już dawno "przerobiły" tematy równouprawnienia osób LGTB+, małżeństw osób tej samej płci, związków partnerskich, dostępności legalnej aborcji (kolejne wygrane w tej kwestii referendum w Irlandii) i rozliczenia księży pedofilów - w Polsce partie rządzące, z uporem podlewanym poparciem doszczętnie skompromitowanej hierarchii kościelnej nadal odmawiają Polakom przynależności do nowoczesnej części zachodniej cywilizacji. Utrzymująca się retoryka przedmurza i "obrony Europy", choć wesoło wyśmiewana na Zachodzie, na dobre zagościła w ciemnych umysłach sporej części polskich polityków i ich wyborców. Inni idą dalej, szybciej, patrzą przed siebie - my stoimy w miejscu i oglądamy się za siebie w poszukiwaniu chwil chwały, a stopy nam grzęzną w mule...

Ale wierzę, że również polskie bogate fotograficzne archiwa dokumentujące protesty uliczne w ważnych sprawach w ostatnich latach, będą kiedyś częścią narodowego archiwum, jako dokument walki o prawa obywatelskie w XXI wieku.

Zwykle przyjmuje się, że o narodowych archiwów trafiają zdjęcia profesjonalistów z wydarzeń szczególnie ważnych, dramatycznych i przełomowych jak wojny, wznoszenia i obalania pomników, podpisywanie pokojów, rozejmów itp. Może się jednak okazać, że inne wydarzenia również uzyskają miejsce na twardych dyskach narodowej pamięci. 

Róbmy zatem zdjęcia na wydarzeniach, których uczestnicy mają odwagę mówić otwarcie o swoim sprzeciwie wobec opresji systemu - kiedyś ich sprawa w końcu wygra, a może i nasze zdjęcia staną się ważnym dokumentem czasu i miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz