Podróż poprzez współczesną fotografię dokumentalną, a także jej odbiór, emocje jakie wzbudza - to podróż poprzez nasze globalne społeczeństwo, które przyglądając się swoim własnym obrazom na łamach prasy, na ekranach monitorów i smartfonów jest jednocześnie przedmiotem i podmiotem fotografii. Pętla społeczeństwo - fotograf - fotografia - społeczeństwo jest samonapędzającym się mechanizmem wzajemnych relacji i sprzężeń zwrotnych
Fenomen nietuzinkowych komponentów wizualnych, które towarzyszą szerokim strumieniom rozgoryczonych, demonstrujących mas ludzkich, zaczął mnie zastanawiać za czasów irlandzkiej recesji, począwszy od roku 2008.
Wtedy to regularnie relacjonowałem uliczne protesty i z tygodnia na tydzień rósł mój podziw nad wyobraźnią i kreatywnością demonstrantów. Zacząłem śledzić rozwój współczesnych form protestów ulicznych, mając w pamięci czarno-białe zdjęcia z demonstracji „Solidarności” z lat 80. Od tamtych czasów oprawa, jaka towarzyszy zmasowanej formie protestu uległa znacznym zmianom.
Manifestacja NZS 1989 w Lublinie fot Marek Tischner
Demonstracja w jednym z miast w Polsce, 1981r. fot A. Zbraniecki
Ale i w tamtych „szarych” czasach można było zauważyć ruchy, który wyprzedziły swój czasy i do gry protestu wobec totalitarnej władzy zaprzęgły coś w rodzaju performansu - happeningu - spektaklu. Mowa oczywiście Pomarańczowej Alternatywie.
Były to działania, choć w rdzeniu protestacyjne, to nakierowane na osiąganie nieco innych celów (drwina, żonglerka absurdami, kompromitacja władzy) niż klasyczne demonstracje uliczne i jako takie przynależą zarówno do świata sztuki jak i masowego protestu społeczno – politycznego. Obecne tam pierwiastki niedookreśloności, przypadku, „szaleństwa happeningu” emanują raz po raz w demonstracjach czasów późniejszych, windując stopień wyrazistości tych protestów.
Zmiana strategii wizualnego oporu
Wraz z rozwojem medialnych technik cyfrowych, w tym głównie aparatów, kamer i smartfonów, oraz internetu, uliczne protesty na całym świecie przestały być jedynie monolitycznym zbiorowiskiem ludzi protestujących przeciwko czemuś lub komuś z hasłami wymalowanymi farbą na kawałku sklejki czy paśmie białego materiału trzymanego przez dwie osoby.
Zgodnie z wielokrotnie potwierdzoną teorią o wzroście znaczenia terminu "spektakl", odnoszącego się do różnych form organizowania, przeżywania i ekspresji emocji w dużych zbiorowiskach ludzkich (Guy Debord - "Społeczeństwo spektaklu", wyd. 1967), mamy tu do czynienia z mechanizmem odgrywania pewnych ról. Aby uczynić swój protest zauważalnym - a więc domyślnie, skutecznym - uczestnicy protestów robią wszystko aby uatrakcyjnić swoje akcje. Starają się przykuć uwagę. Protest, demonstracja, manifestacja - również stały się towarem - i trzeba je atrakcyjnie opakować aby z powodzeniem je sprzedać. W pierwszej kolejności mediom.
Dawne obrazy ulicznych demonstracji, które patetycznie określano mianem „niezmierzonego morza głów”, zaczęły ustępować miejsca innego typu ujęciom. Najczęściej obrazy te przedstawiają czoło pochodu lub manifestacji, w którym można dostrzec przeróżnej proweniencji performerów, osoby przebrane w najdziwniejsze kostiumy, których źródeł inspiracji można szukać od postaci z czasów epoki kamienia po mitologię filmów science-fiction w typie „Gwiezdnych wojen”. Zjawisko to stało się powszechne na wszystkich kontynentach, najobficiej jednak kwitnąc w krajach liberalnej demokracji.
W instrumentarium nowoczesnej demonstracji ulicznej bardzo często pojawiają się rekwizyty lub atrapy przedmiotów kojarzące się z profesją protestujących: zwierzęta hodowlane lub ich części, narzędzia pracy - proste i mechaniczne, jeśli akurat protestują np. rolnicy:
Warszawa, fot. Michał Kołodziejczak Twitter
Farmer w ciągniku podczas protestu przed siedzibą rządu, Dublin, Irlandia, 2012, fot. Tomasz Szustek
Atrapy wielkich strzykawek i czepki – jeśli protestują
pielęgniarki:
Protest pracowników służby, Irlandia, 2011 fot. Tomasz Szustek
Uliczne demonstracje wypełniają kukły, lalki, monstrualne podobizny znanych i kontestowanych osób.
Antyrządowa demonstracja w Irlandii w 2009, karykatury premiera i ministra finansów, fot. T. Szustek
Protest przeciwko wizycie Donalda Trumpa w Irlandii, Dublin 2019, fot. Tomasz Szustek
Minorowe nastroje popychają oburzonych demonstrantów do wywleczenia na ulice całego asortymentu rekwizytów spod znaku Tanatosa, jak trumny, maski rzekomej śmierci, a nawet tu i ówdzie kosy.
Protest policjantów w Warszawie,2018, fot. PAP
Protest branży futerkowej w Warszawie, 2020, fot. Jakub Szafranski z strony www.krytykapolityczna.pl
Protest studentów, Irlandia, 2011, fot. Tomasz Szustek
Protest antyrządowy, Dublin, Irlandia, 2013, fot. Tomasz Szustek
Znacznemu urozmaiceniu uległy też hasła protestujących. To już nie tylko proste napisy jak w podczas poznańskiego czerwca „Żądamy chleba”, ale wielowątkowe, erudycyjne mini-poematy.
Organizatorzy protestów w mig zrozumieli, jak wiele dla zwiększenia pola rażenia ich idei znaczy możliwość przyciągnięcia uwagi mediów, w tym fotoreporterów. Nietuzinkowe postacie, przebrania, rekwizyty, transparenty, banery, flagi i hasła przyciągają jak lep obiektywy kamer i aparatów fotograficznych. Taka zmiana stategii oporu i buntu na poziomie wizualnym przynosi rezultaty. Kolorowe, rozedgrane, dynamiczne i pomysłowe postacie, hasła i rekwizyty z protestów trafiają na czołówki portali informacyjnych i gazet.
Postać z antyrządowego protestu, Dublin 2010, fot. Tomasz Szustek
Oto kilka przykładów z warszawskiego strajku klimatycznego z 2019 r.
czy akcje egipskiej aktywistki Alii Magdy Elmahdy skierowane przeciwko opresyjności prawa islamskiego
ze strony www.courrierinternational.com
Kobiety w pełni wykorzystują siłę przyciągania swoich odsłoniętych ciał i z szoku obyczajowo-kulturowego czynią formę dotarcia ze swoim przekazem do odbiorcy wizualnego. Czy to przekracza już sferę dobrego gustu? przyzwoitości? Walka o wielkie sprawy wymaga determinacji i pomysłowości. Protesty na całym świecie mają się dobrze, jest jeszcze wiele do wywalczenia, sporo do obalenia. Czekam na nowe, interesujące metody ulicznego oburzenia.
PS. dopisek z początku listopada
Nie liczyłem na wiele, w tak krótkim czasie, gdy pisząc w połowie września
kurtuazyjne i zdawkowe "Czekam na nowe, interesujące metody ulicznego
oburzenia". Działające jak kropla przeważająca czarę oburzenia, orzeczenie
Trybunału Konstytucyjnego z dnia 22. października dotyczące warunków
dopuszczalności przerywania ciąży, wywołało niespotykaną dotąd w III RP falę
społecznego sprzeciwu. Uliczne demonstracje, za nic mające koronawirusowe
obostrzenia, zachwiały delikatną równowagą sceny politycznej i na dobre wykuły
nowe paradygmaty sprzeciwu wobec opresyjności partii rządzącej.
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. www.facebook.com/Barejabytego/
Co najbardziej rzuca się w oczy na protestach Strajku Kobiet,
to hasła jakie głoszą jego uczestniczki i uczestnicy. W powyższym poście
wspominałem o hasłach na transparentach, które niekiedy bywają małymi formami
artystycznymi, i właśnie w manifestacjach w proteście przeciwko zaostrzaniu
warunków aborcji, ta forma sprzeciwu osiągnęła niespotykaną dotąd w Polsce finezyjność. Ilość i obszar skojarzeń, odniesień, parafraz, zapożyczeń, interpretacji, przysłów, a wszystko to podlane wulgarną dosłownością głównego hasła
nawołującego, delikatnie mówiąc "do opuszczenia sceny", zszokowało
wielu demokratycznych purystów ulicznych demonstracji, a urzekło na przykład naszą najnowszą noblistkę Olgę Tokarczuk.
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
Medialność przekazu tych manifestacji jest uderzająca. Używany język jest bezcermonialnym slangiem samych
oburzonych, nie rządzą nim reguły skostniałych, pokrytych kurzem
zaśpiewów rewolucyjnych z częstochowskimi rymami. Od samego początku
uliczna forma protestu ukierunkowana była na jak największy zasięg wizualnego rażenia.
Antywirusowy nakaz noszenia maseczek uczynił z uczestników i uczestniczek tych marszów oburzenia anonimowych demonstrantów. W niepamięć poszły niegdysiejsze zakazy zasłaniania twarzy, notorycznie łamane przez patopatriotów z warszawskich Marszów Niepodległości 11 listopada. Niemożność identyfikacji zawsze pobudza do działań bardziej radykalnych, tak było zapewne i w przypadku licznych akcji Strajku Kobiet, a swoją nad wyraz patologiczną formę przybrało znowu na Marszu Niepodległości 2020, ale to już inna historia.
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. Karol Grygoruk, www.instagram.com/karolgrygoruk/
Wspomniane błyskotliwe, bezkompromisowe hasła, jeden, mocny, łatwy
do zapamiętania znak rozpoznawczy Strajku Kobiet - czerwony piorun, bezpośredniość przekazu,
poparcie wielu znaczących osób zaufania publicznego, naukowców, artystów, celebrytów - to
wszystko świadczy, o prawdziwym, niekłamanym oburzeniu ale i o znajomości reguł dotarcia ze swoim przekazem do jak największej ilości odbiorców.
fot. www.facebook.com/SekcjaGimnastyczna/
fot. Karol Grygoruk, www.instagram.com/karolgrygoruk/
Ten sam protest z
tą samą ilością ludzi go popierających miałby znacznie mniejszy wpływ na
rządzących, gdyby był tylko zbiorowiskiem ludzi krzyczących swoje hasła na
ulicach. Bycie widzianym w formie agresywnej, skierowanej prosto w oponenta bywa skuteczną bronią uciemiężonych. Pozostaje jeszcze kwesta determinacji. Czas jak zwykle pokaże, czy
protest faktycznie stanie się zaczynem zmian, czy po takim niezwykłym, żywiołowym
starcie pogrąży się w zimowym letargu, a młodzi gniewni powrócą do wpatrywania się w ekrany swoich smartfonów, jak to miało miejsce np. w przypadku niedawnych protestów młodzieży w Turcji.